17 Gru 2017
Stój, bo strzelasz!Tytuł tego tekstu zdaje się, całkiem nieźle oddawać założenia podgatunku strzelanin z widoku pierwszej osoby, zwanego z angielska rail shooter. W naszym kraju nazywamy produkcje tego typu „celowniczkami” albo też „strzelankami na szynach” ze względu na ich nieskomplikowaną mechanikę. Rolą gracza nie jest w nich bowiem bezpośrednie sterowanie postacią, gdyż ta porusza się sama, a jedynie strzelanie, najczęściej za pomocą specjalnego kontrolera imitującego broń, do kolejnych adwersarzy pojawiających się przed jej nosem. Ten schemat doskonale sprawdzał się na automatach wyposażonych w plastikowe giwery, jednak dość szybko postanowiono wprowadzić ten pomysł do naszych mieszkań.
W czasach konsol ośmiobitowych nie był to najpopularniejszy gatunek, choć pojawiło się kilka całkiem niezłych tytułów jak chociażby „The Punisher” na NESa. Super Nintendo dostało zaś hit w postaci Starfoxa, który jest kosmiczną strzelanką na szynach, a przy okazji pokazem możliwości graficznych sprzętu. Prawdziwa zabawa w domu zaczyna się jednak od czasu panowania piątej generacji. Co prawda do czerpania pełni doznań z wielu hitów, wymagany był pistolet świetlny, który nie znajdował się już w podstawowym zestawie razem z konsolą, ale był dość drogim dodatkowym kontrolerem. Istniała możliwość zabawy standardowym padem, niestety każdy kto już raz poczuł ciężar klamki z tworzywa sztucznego, nie mógł być usatysfakcjonowany tym sposobem rozgrywki. Dodać należy, że nowe telewizory ze względu na specyfikę swojej konstrukcji, nie współpracują już z dawnymi „pistoletami”, więc jeżeli nie posiadasz kineskopówki, to możesz sobie odpuścić. Na szczęście istnieje Nintendo Wii. Wielu jej nienawidzi, jeszcze więcej osób ją pokochało - konsola stawiająca na kontrolery ruchowe była dokładnie tym czego potrzebował gatunek. Nie wymagała żadnych dodatkowych akcesoriów (chociaż odpowiedni grip ułatwia zabawę), a grać mogliśmy na każdej jebanej plazmie czy LCD. Doskonałe warunki aby wskrzesić kilka serii.
Gdy konkurencja zorientowała się, że Wii drukuje pieniądze, postanowiono skopiować pomysł i wypuścić własne gadżety do machania przed ekranem. W konsekwencji dostaliśmy trochę usprawnionych celowniczków z Wii na PS3, gdyż trzeba sprawiedliwie przyznać, że sprzęt Sony był bardziej precyzyjny. Niestety tu napotykamy stary problem, ponieważ znowu jesteśmy zmuszeni inwestować gotówkę w jakieś dildosy, które oprócz kilku porządnych gier obsługują jedynie jakieś gówna w stylu Księgi Czarów. Sytuację zmieniło ostatnio PS VR, ale patrząc na recenzję gier, które wspierają ten szajs nie byłbym szczególnie nakręcony.
Trochę odbiegłem od tematu, a miałem przecież na celu propagowanie gier, które dają mi zawsze masę frajdy, a ogrywane w co-opie, podczas spożywania nieznacznych ilości alkoholu „niszczą system”. Oto i kilka tytułów, które warto znać:
The House Of The Dead (seria, wiele platform)
Prawdopodobnie najgorszy voice acting na świecie, obrażająca inteligencję fabuła i cholernie satysfakcjonująca rozgrywka. Z jakiegoś powodu eksterminacja zombie zawsze jest bardzo przyjemna, a jeśli dodamy do tego możliwość odnalezienia alternatywnych ścieżek oraz inne smaczki które wydłużają znacząco czas spędzony z tą produkcją, uzyskamy klasyk. GORĄCO POLECAM THOTD: OVERKILL NA WII I PS3!
Ghost Squad (Arcade, Wii)
O wersji na automaty się nie wypowiem, ale z tego co wyczytałem wynika, że nie różni się ona szczególnie od konwersji na konsolę Nintendo. Jako członek jednostki antyterrorystycznej zaprowadzamy porządek na świecie, biorąc udział w trzech emocjonujących misjach, których przebieg ze względu na dodatkowe zadania może się troszkę różnić. Do odblokowania mamy tu mnóstwo badziewia, ale także rzeczy dość mocno wpływających na rozgrywkę. W miarę naszych sukcesów rośnie także poziom trudności etapów, więc nikt nie powinien znudzić się zbyt szybko.
Resident Evil: The Darkside/Umbrella Chronicles (Wii, PS3)
Strzelasz do różnego typu zombie i innych mutantów. Tyle. Jeżeli jesteś fanem serii, to będziesz ukontentowany. Oprócz streszczenia większości wydarzeń z kilku pierwszych odsłon RE, tytuły te wnoszą kilka nowych ciekawostek, wzbogacających znacznie nasz stan wiedzy na temat postaci i świata przedstawionego. Żeby odkryć wszystko trzeba się sporo nagimnastykować, ale chyba o to właśnie chodzi. Pierwsza część jest dość toporna, zwłaszcza jeśli chodzi o sadzenie soczystych strzałów w głowę.
Dead Space Extraction (Wii, PS3)
Prequel pierwszej części Dead Space. Dość oryginalne podejście do tematu, gdyż tak jak w pierwowzorze zmuszeni jesteśmy pozbawiać adwersarzy kończyn, aby skutecznie ich uśmiercić. Twórcy wrzucili na płytkę, jako bonus do odblokowania, komiks, który z kolei poprzedza fabułę gry. Mamy więc do czynienia z prequelem prequela xD.