5 Sty 2024

Podsumowanie roku 2023 - pazur

A więc żegnamy rok 2023, zdecydowanie jeden z lepszych, dużo szczęścia i nauk życiowych w moim przypadku (nie siedźcie w słońcu przy grillu tankując w siebie 10. piwo z Biedry, bo możecie skończyć z udarem w szpitalu), i bardzo dużo ogranych gierek jak na moje standardy. Nie zabrakło również premier, które zdecydowanie dowiozły, przynajmniej dla ludzików które mogą sobie pozwolić na granie w nowe gry xD. Tak jak wiele osób, podjąłem się czelendżu 52 gier w ciągu roku, bez większego parcia udało się zrobić ponad połowę grając na streamach, które starałem się regularnie prowadzić. Na 2024 odpuszczam sobie czelendż z racji zawieszenia strimków, ale do końca roku powinienem skończyć chociaż 3 gry, abyśmy za rok mogli znowu spotkać się na podsumowaniu z mojej strony. Ale koniec o pierdołach, pora na konkrety: z pośród ponad 35 tytułów skończonych w tym roku wybrałem aż 5, które najbardziej zapadły mi w pamięć. Głównie przez to, że sprawiały mi frajdę a nie były drogą krzyżową przez mękę jak to zazwyczaj bywało przy pozycjach dobieranych na moje transmisje. Zapraszam do (długiej) lektury.

Na pierwszy ogień wrzucam Neon White, gra która została mi polecona przez czat zapewne podczas ogrywania jakiegoś tragicznego szpila. Nie za często gram w nowe tytuły, ciężko mi się do nich przekonać i w sumie w ogóle interesować się w tych tematach, już nie wspominając o tym, że mój komputer prześmiewczo nazywany jest retro pecetem. Nie off-topując dłużej, Neon White było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Uznałem: a co mi tam, pobieram odpalam, nie minęły 4 minuty, a ja już czułem to coś. Była prędkość, dobra optymalizacja, ruszanie myszką on point, zero input laga, dobry movement, speedrunowy klimat - technicznie naprawdę bajka. Gra automatycznie ze mną kliknęła, pomijając visual novel anime klimat (skipowałem to na potęgę albo czytałem bardzo szybko dialogi, żeby mniej-więcej orientować się co się wyrabia fabularnie). W dużym skrócie jest to FPS w którym musimy dojść od początku do końca trasy w jak najkrótszym tempie spełniając warunek zabicia każdego potwora na mapie, bez tego nie otworzy nam się exit. Bronie są kartami, które zdobywamy podczas trasy, mają ograniczoną ilość amunicji więc musimy dobrze rozplanować naszą strategię, kiedy kogo zastrzelimy, jakiej broni użyć, itp. Można to nazwać symulatorem planowania speedruna. Jeśli dobrze pamiętam to rozpykałem to w dwie sesje, byłem jak w transie, mapa za mapą, reset za resetem. Zazwyczaj, gdy gram w coś to nie zwracam uwagi na wynik lub ocenę, a jednak w tej grze, gdy nie miałem diamentu na koniec, to pozostawał niesmak, więc potrafiłem grindować mapki aż nie wyśrubowałem pożądanego czasu. Są jeszcze czasy developerów które zmuszają graczy do bardzo alternatywnego podejścia do mapy, wyłamania się ze schematu i podpowiadanej drogi, osobiście udało mi się zdobyć chyba 3 takie czasy. Jeżeli chodzi o arsenał składa się on z klasycznych pozycji jednak posiadają unikatowe zdolności, po użyciu których tracimy całą kartę niezależnie od amunicji posiadanej do danej broni. Np. pistolet alternatywnym strzałem podbija nas do góry, UZI powoduje tąpnięcie dzięki czemu możemy pokonywać długie pionowe spady w chwilę. Sztucer daje dash do przodu, obrzyn to samo, lecz w dowolnym kierunku podczas lotu, LKM sticky bomby a wyrzutnia rakiet, na której można robić rocket jumpy jak za starych dobrych w kłaku, posiada grappling hooka. Zabawa jest przednia, dla mnie jest to jeden z najlepszych FPSów w jakie grałem w życiu, a grałem w nich sporo i coś w nich potrafię. Podsumowując, technicznie złoto, gameplayowo miodnie. Jeśli jesteś fanem zapierniczania jak struś pędziwiatr po ekranie telewizora z dupą, to pozycją obowiązkową będzie dla Ciebie Neon White.

Skoro było szybko, to teraz będzie na wolno, druga gra, o której wspomnę to Dead Of The Brain. Jest to japoński point and click wypuszczony tylko w Japonii, wyszedł na platformy PC-98, MSX, X68000, FM Towns i PC Engine. W moim przypadku grałem w pierwszą wersję, wydaną na PC-98. Dzięki miłości od sceny modersko-translatorskiej możemy dzisiaj zagrać w ten tytuł po angielsku patchując odpowiedni plik. Kolejna gra typu „zobaczyłem 3 sekundy gameplayu, 2 screeny i uznałem że w to wbijam” i nie zawiodłem się. Gra opowiada historię Cole’a, pewnego dnia dostaje on telefon od swojego ziomka doktorka Coogera że ma wpadać do niego na kwadrat zobaczyć co zmajstrował w swojej piwnicy. Jak się okazuje, nasz kumpel w białym kitlu stworzył serum, które pozwala na przywrócenie zmarłych do życia. W celu prezentacji ów substancji, używa jej na zdechłym od tygodnia kocie, eksperyment powiódł się, lecz niespodziewanie zjawia się policjant. W obawie przed tym co pomyśli sobie funkcjonariusz, bohaterowie chowają kota do szafy. W wyniku przeszukania pomieszczenia, kot wyskakuje stamtąd i przegryza policjantowi gardło, zamieniając go w zombie xD. Nasza ekipa zwiewa przed chodzącym trupem, przebiegając przez cmentarz, niestety doktorek upuszcza serum na ziemie, co powoduje, że martwi wstają, a miasto zostało przez nich opanowane. Gra jest krejzi, od razu wiadomo, że mamy do czynienia z japońską produkcją. Gra ma starożytny system akcji rozdzielony na przyciski Use, GO!!, Look, Talk, Get, Move. Tak naprawdę, gra głównie polega na wyklikaniu każdej możliwej do kliknięcia rzeczy na ekranie. Jeśli tego nie zrobimy, to prawdopodobnie gra nie puści nas dalej, są minusy i plusy tego rozwiązania. Można stwierdzić, że gra jest dosyć toporna i słaba z tego powodu, ale szczerze mi to nie przeszkadzało, uważam, iż wyszło to tej grze na dobre, ponieważ nie łaziłem po całym świecie marnując czas. Zagadki są łatwe, nie musiałem gry przechodzić z solucją na kolanach. Mimo swojej prostoty, chęć grania była ogromna z powodu dobrej fabuły, ciekawość pchała mnie dalej. Jak na grę z kraju kwitnącej wiśni przystało, mamy trochę cyca i nawet zdarzyć się nam może, choć nie musi, trochę akcji między kołdrą a prześcieradłem. Okazjonalnie mamy też sekwencje celowniczkowe na czas, które wspominam bardzo dobrze. Podsumowując, bardzo fajny krótki tytuł PNC z elegancką graficzką, muzyczką, i szalonymi twistami fabularnymi.

Pozostając w temacie straszaków i horrorków lecimy z tytułem numer trzy, jest to Obscure, który jest takim trochę Residentem, trochę Silent Hillem, rozegrałem go w COOP-ie. Fabułka opowiada o grupie nastolatków uwięzionych w amerykańskiej szkole próbujących odnaleźć swojego zaginionego kumpla, który jak się okazuje na początku gry, pobiegł w pogoni za kimś kto ukradł jego torbę, wpadając w piwnicę-pułapkę pod terenem szkoły, gdzie czekały na niego zmutowane kreatury. Gra polega na znalezieniu ziomka i ucieczce z budynku zapełnionego mutantami. Łącznie w grze mamy 5 protagonistów, których możemy sobie swapować podchodząc do nich w miejscu, gdzie jest aktualny punkt zbiorczy. Co ciekawe, gdy w grze postać umiera, to umiera na zawsze, więc należy być ostrożnym, szczególnie że ilość zapisów jest limitowana. Każda postać ma własne perki, które w różny sposób pomagają w przygodzie, np. Josh posiada umiejętność wykrycia czy w danym obszarze mamy jakiś przedmiot lub interakcję do wykonania co znacznie ułatwia rozgrywkę pozbywając się elementu błądzenia bez celu po pokojach. Mamy tu także masę ciekawych mechanik, przykładowo: potwory boją się światła, więc aby pomóc sobie w walce, możemy zbić okna, co powoduje natychmiastową śmierć przeciwnika znajdującego się w zasięgu promieni. Z graficznego punktu do dzisiaj pozycja trzyma poziom, a jest z 2004 roku. Odnoszę wrażenie, że Obscure jest tematem, o którym nie wiele osób wie, a jest to naprawdę bardzo, ale to bardzo solidny tytuł. Jednym minusem jest fakt, że gra jest turbo krótka, rozpykaliśmy ją w około 3-4 godziny. Jeśli jesteście fanami survival horrorków i nastoletniego klimatu szkoły lat 2000. USA, to będziecie w niebie.

Przechodzimy do mięska, całkiem dosłownie, bo mowa o grze Harvester w której mięsa jest całkiem, kurczę, sporo. Wpadłem na ten tytuł oczywiście podczas scrollowania listy gier na Steamie szukając czegoś w co mógłbym popykać na strimie. Przeklikując strzałką w dół, w końcu docieram do wspomnianego tytułu, który zachęcił mnie badziewną grafiką FMV i kiczem wylewającym się ze screenów. Uznałem: to jest to, mamy kolejnego crapa, który będzie męką. Jakież było moje zdziwienie jak się okazało, że ta gra jest jednak czymś wspaniałym. Wyjątkowo mocny czarny humor, brutalność, karykatura osiedla w USA. W tym point and clicku staramy się wyjaśnić co stało się naszej postaci, która doznała amnezji i budzi się w domu, którego nie zna, chociaż wszyscy zarzekają się, że są jego rodziną. Jedynym tropem jest Loża znajdująca się w centrum miasta, lecz żeby się do niej dostać należy wykonywać zadania zlecane przez strażnika, które z dnia na dzień stają się co raz bardziej świrnięte i brutalne. W mieście każdy ma nierówno pod sufitem oprócz jednej dziewczyny, która nie wie co się stało tak samo jak my. Okazuje się, że jest ona naszą przyszłą małżonką, co jest dziwne, bo widzimy się pierwszy raz a ślub ma odbyć się za dwa tygodnie. Aha, i jej stary podgląda ją przez dziurę w kiblu jadąc na ręcznym, podczas gdy ona się przebiera. To taki typ gry. Im dalej w las tym szaleństwo większe, co jest na plus. Ciekawy relikt lat 90,. który pokazuje jak bardzo gamedev zmienił się pod względem cenzury i poprawności politycznej. Dzisiaj to co tam się dzieje w życiu by nie przeszło. Polecam w opór.

A więc został ostatni zawodnik, pozycja dosyć dziwna, bo nie jest to stricte gra, a mapa do darmowego GZDooma. MyHouse.wad jest ewenementem, jeśli chodzi o scenę mapperską w Doomie na taką skalę, że ludzie, którzy nigdy nie grali w dziecko dwóch Johnów, albo nie są jego fanami i tak odpalają ten tytuł i w niego grają. Absolutnie genialnie stworzony mod, który zapewnił mi masę godzin zabawy. Został wrzucony na forum doomworld.com z opisem opowiadającym o tym jak autor znalazł niedokończoną mapę domu swojego kolegi, który nigdy nie zdążył jej skończyć z powodu swojej śmierci. Jeśli nie graliście nigdy w tę pozycję, to nie czytajcie nic o niej więcej, nie oglądajcie, po prostu pobierzcie i włączcie. Uważam, że jest to majstersztyk, a wejście w ciemno jest najlepszym sposobem na odbiór tego szpila. Pamiętajcie tylko żeby użyć pliku .pk3 zamiast WAD. Jak dla mnie 10/10, to był experience na innym poziomie, którego jeszcze nie widziałem w żadnej grze. Zdecydowanie najciekawsza rzecz w tym roku.

To by było na tyle jeśli chodzi o moje top 5 gier 2023 roku, a do ciekawych rzeczy poza konkursem mogę dopisać jeszcze FMV point and clicka Ripper, który pomimo bardzo fajnego klimatu i fabuły jest po prostu tragiczny przez gameplay i trudność absolutnie absurdalnych zagadek: pomyślcie o słowach „przygodówka z lat 90” i pomnóżcie ich moc 5 - yup. Kolejnym problemem był brak napisów, a często trudno nadążyć za tym co mówią i połapać się w fabule, już nie mówiąc o tragicznej jakości wypowiadanych kwestii. Mega zmarnowany potencjał. Gra za to dostaje nagrodę specjalną za jedno z najfajniejszych intr jakie kiedykolwiek widziałem, piosenka (Don’t Fear) The Reaper zespołu Blue Oyster Cult wjeżdża idealnie i jak mam być szczery to to intro było chyba najbardziej pozytywną rzeczą w całej tej grze. Gdyby nie ten wstępniak, który jak pamiętam mnie kupił, to nigdy chyba bym tej gry nie włączył. Wspomnieć mogę jeszcze o RPGu Soulbringer, który jest bardzo specyficzną pozycją co nie powinno zadziwiać biorąc pod uwagę fakt, że twórcy tej gry odpowiadali również za pokręconego FPS-a Realms of the Haunting. Dziki system walki, większa toporność od Gothica, a sama grafika ma vibe PSX mimo, że jest na PC. Interfejs wielki i niezrozumiały na początku, dodatkowo w grze nigdzie nie ma mapy więc często błądzi się w niewiadomym kierunku, szczególnie, że opisy questów są ubogie w jakiekolwiek podpowiedzi. Gdyby nie zaszła mi pod skórę, to pewnie dopisałbym ją do listy gier, które były dla mnie najlepsze, aczkolwiek niektóre elementy są zbyt upierdliwe żebym mógł ją komukolwiek polecić.

Świnta, świnta i po świntach, życzę wszystkim zajebistego roku 2024, udanych polowań na gierki i takich tam innych retro rzeczy. Jeśli ktoś tu dotarł to dziękuję za wytrwałość i dziękuje wszystkim, którzy siedzieli na streamach i cierpieli ze mną przez te ponad 30 gier wątpliwej jakości. Gram w spierdolone stare retro gry, żebyś Ty nie musiał/a.

- Pazur