1 Sty 2024
Podsumowanie roku 2023 - jakbuPatrz Bożenko. Grudzień, w wannie karp już pływa, zaraz Trzech Króli, potem zleci lato, Wszystkich Świętych i znowu zima będzie. I tak właśnie minął kolejny rok. A jak to było w przypadku naszego growego światka? Lekko odświeżone wersje aktualnych konsol trafiły na rynek, jurorzy przeglądów konkursowych o tytuł gry roku mieli wyjątkowo trudno zadanie, a następcy Nintendo Switch dalej nie widać na horyzoncie, choć firma z Kioto standardowo wypluwała hit za hitem. A to mi przypomina, że powinienem kupić ten sprzęt, aczkolwiek wciąż nie zapoznałem się z poprzednią generacją, przeszedłszy jedynie jedną pozycję z katalogu Wii U. Wróćmy jednak do głównego tematu. Plany na ten growy rok były ambitne: wyznaczyłem sobie dwanaście gier, po jednej na miesiąc, które chciałbym przejść w 2023, oraz standardowo dołączyłem do wyzwania „Przejdę 52 gry w ciągu roku”. Nie jest źle, bo połowę gier ze swojej listy udało mi się skreślić, natomiast z próby przejścia gry tygodniowo zrezygnowałem po zaliczeniu blisko czterdziestu gier. Za dużo myślałem o graniu w tym kontekście, więc prowadziło to do natrętnych zachowań czy dobierania gier pod kątem długości. A tego nie chcemy.
Mocą Game Passa udało się zagrać w kilka pozycji premierowo, gdzie spośród garstki tytułów najbardziej w pamięć zapadło mi Ghostwire: Tokyo, które wciągnęło mnie na tyle by zebrać wszelkie znajdźki dostępne w grze. No, prawie, z darmowego dodatku nie namierzyłem dodatkowych szpargałów do ukrytego pokoju w szkole. Bałem się go za bardzo. Dzięki znajomym udało się też ograć w okolicy daty publikacji Wanted: Dead (dzięki Krzychu!) oraz Cyberpunk 2077: Widmo wolności (dzięki Paula!) – dostałem od nich kody na gry. Obie gry miały swoje problemy, niemniej nie żałuję czasu spędzonego nad nimi. Na dodatkowe wyróżnienie na pewno zasługuje też druga Mafia, do której wróciłem po latach. To dalej bardzo klimatyczna przygoda, choć niestety z pustym na-wpół-otwartym-światem oraz dodatkami, które dla własnego zdrowia psychicznego lepiej ominąć. Sporo czasu spędziłem także przy Ghost Squad, wielokrotnie próbując przejść grę bez użycia kontynuacji – nie udało się ani razu, niemniej przeszedłem ją kilkadziesiąt razy. Bajer pozycja, świetna strzelanka na szynach, którą można przechodzić w kółko. Ciągle coś nowego do odkrycia, czy to alternatywne drogi, czy to nowe kostiumy lub bronie. Dobrze bawiłem się też przy odświeżonym Metal Wolf Chaos w wersji XD, gdzie jako prezydent USA w mechu uratowałem ten kraj przed zagładą. Wspomnę też skromnie o Later Alligator (dzięki Magda!), wspaniałym zbiorze minigierek spiętych naprawdę ciekawą historią młodego krokodyla bojącego się o swoje życie. No i nie mógłbym zapomnieć o Silent Hillu – mrożącej krew w żyłach przygodzie, która mimo upływu tak wielu lat od premiery dalej trzyma konkretny poziom straszenia. Przynajmniej dla mnie, ale ja się wszystkiego cykam w horrorach. Niemniej, czas przejść do głównego dania, czyli trzech najlepszych gier z jakimi było mi obcować w 2023 roku. O dziwo, będzie monotematycznie.
Judgment
Totalnie nakręcony drugą Yakuzą chciałem usiąść od razu do następnej pozycji. Niestety, PlayStation 3 było wtedy w serwisie na totalnym przeczyszczeniu, łącznie ze zmianą pasty termoprzewodzącej pod rozpraszaczem ciepła, więc nie mogłem wybrać trzeciej części. Wersji odświeżonej na czwartej iteracji konsoli Sony nie chciałem poznać przed oryginałem, stąd też padła decyzja i do czytnika Xboxa włożone zostało Judgment, poboczna gra z serii. Choć akcja wciąż dzieje się w Kamurocho, dzielnicy Tokio doskonale znanej od pierwszej części Yakuzy, to wcielamy się tu w postać Yagamiego, byłego prawnika, obecnie detektywa, który zaczyna badać sprawę ciał z wydłubanymi oczami. Naprawdę potężna pozycja, z dużą ilością aktywności pobocznych, jak zbieranie kodów QR rozklejonych po mieście, śmiganie w planszówkach w wirtualnej rzeczywistości, wyścigi dronów po mieście, mahjong czy cioranie na automatach w klasyki branży. Owszem, zawsze znajdzie się coś, do czego można się doczepić, jak dość rozwleczony główny wątek czy słabo napisane żeńskie postaci, niemniej to nadal gra warta świeczki.
Like A Dragon: Ishin
Pierwsze zamówienie w przedsprzedaży od lat. Jedna z kilku gier z serii Yakuza, która przez lata była niedostępna dla zachodniego gracza niezaznajomionego z językiem japońskim. W 2023 roku w końcu doczekaliśmy się wydania anglojęzycznego, wraz z odświeżeniem grafiki oraz kilka zmianami mechanicznymi. Ponownie, bardzo wciągający główny wątek oraz tona aktywności pobocznych. Tym razem gra zabiera nas do feudalnej Japonii u skraju władzy siogunatu, gdzie wcielamy się w rolę Sakamoto Ryoumy. Zarówno nasza postać jak i reszta obsady opiera się o prawdziwe osoby, znane z historii Kraju Kwitnącej Wiśni. Choć pod koniec ciut nużyła natłokiem zadań dodatkowych, spędziłem przy tej grze ponad sto godzin i zdecydowanie mogę polecić ten tytuł wszystkim spragnionym młócki samurajskim mieczem oraz świeżym dla serii rewolwerem. Z ciekawostek dodam, iż rozważana była pełna recenzja gry na memorce, jednak przyznam się szczerze, wymagałoby to zbyt wiele rzetelnego sprawdzania informacji historycznych.
Yakuza 2
Pierwszą Yakuzę ogrywałem po raz drugi w zeszłym roku. By kuć żelazo, póki gorące, w okresie wakacyjnym do czytnika wleciała następna część. Ponownie wchodzimy w buty Kiryu, by raz jeszcze wspomóc gang Tojo. W powietrzu czuć nadchodzącą wojnę między sojuszem Omi oraz byłą grupą naszego protagonisty, a my musimy jej zapobiec. Seria ta znana jest z dość skomplikowanych historii pełnych zwrotów akcji i tym razem nie jest inaczej, gdy do wielkiego kotła wrzucona jest jeszcze koreańska mafia, jak i osakańska jednostka policyjna. Kontynuacja zrobiona jest na modłę „więcej i lepiej”, więc poza znajomą nam lokacją w Tokio pospacerujemy również po Sotenbori w Osace, wplątując się w wiele kłopotów, oklepując po drodze wiele mord przy okazji pomagając losowo napotkanym przechodniom. Ostatnią walkę w grze zapamiętam na długo, gdyż taśma napędu w mojej odchudzonej PlayStation 2 nieco zesztywniała, co doprowadziło do porysowania mojego egzemplarza gry. Na szczęście polerka w lokalnym CeX załatwiła sprawę (co prawda napisy dalej ciut tną…), a grę ostatecznie dokończyłem na wyciągniętej z szafy grubej wersji czarnulki. Niemniej, tasiemka w przeklętej konsoli została już przeze mnie wymieniona, a na szczęście Yakuza 2 była jej jedyną ofiarą. Dobrze, że nie stało się to na ciut droższym Silent Hillu. Sprawdzajcie co jakiś czas giętkość swojej taśmy.
Grudzień się skończył, zaczął się nowy rok. Ja przenoszę się na kanapę, gdzie odpalam dalsze przygody Kiryu w trzeciej Yakuzie oraz życzę sobie i wam, by ten rok naprawdę rozkręcił aktualną generację. A i może wtedy więcej gier ogram premierowo…