3 Wrz 2018
Kogel – mogel w świecie post-apoRAGE
id Software w 2007 roku pomyślało sobie, że fajnie byłoby ponownie stworzyć grę. Coś dużego, na miarę Wolfensteina, Dooma czy Quake’a. 5 lat do przodu i mamy RAGE – strzelaninę pierwszoosobową z dodatkiem kilku pojazdów kołowych w klimacie post-apokaliptycznym. Otóż w planetę Ziemia jebnęła asteorida, więc ludzi zakopano w specjalnych maszynach zwanymi Arkami. My właśnie wcielamy się w rolę takiego człowieka-zakopańca, który budzi się z długiego okresu hibernacji. Ledwo wychodzimy z naszego „domku” i ludzie chcą nam wpierdolić. Otóż, okazuje się, że pewna organizacja pełniąca władzę nad okolicą bardzo nie lubi ludzi sprzed uderzenia i poluje na nich. Na nasze szczęście zostajemy uratowani przez okolicznego osadnika. W ramach rekompensaty za uratowanie nam życia zostajemy chłopcem na posyłki. I w sumie tak będzie aż do samego końca gry, zmienia się nam jedynie nasz Pan i poziom złożenia rozpierduchy.
Najłatwiej określić RAGE jako połączenie Fallouta oraz Borderlandsów z elementami dosłownie podjebanymi z 1NSANE. Mamy do dyspozycji na wpół otwarty świat po którym poruszamy się naszą ciężarówką czy innym buggy’m między miastami lub wrogimi kryjówkami. Niestety, nie ma w nim co robić, poza zbieraniem puszek z przedmiotami latającymi w powietrzu nad hopkami czy zabijaniem wrogich pojazdów w zamian za pieniądze oraz kartki wymienialne na części zamienne dla naszych bryk. Miasta natomiast ratują cały klimat – pomimo swoich mikrych rozmiarów są żywe, pełne ludzi i przybytków do odwiedzenia. Można skoczyć do baru zagrać w karty, uzupełnić ekwipunek w sklepie z bronią czy wziąć udział w sportach motorowych. Podobnie jest z lokacjami wrogów, ich dizajn zazwyczaj „robi robotę”. Martwe miasto pełne flaków czy kanion z połączonymi ze sobą linami formacjami skalnymi – kosior. Gorzej jest z misjami, otóż wszystkie opierają się na jednej mechanice, to znaczy pojedź w dane miejsce, zabij wszystkich, weź dany przedmiot znajdujący się jedynie w tej lokalizacji i wróć cały. No, może poza ostatnią, w której już nie wracamy, bo gra się kończy. Misje poboczne wyglądają podobnie, z wyjątkiem rozwożenia poczty po pustkowiu (zwyczajna próba czasowa) oraz eskorty (siedzimy w dziupli snajpera i chronimy ludzi na dole), dlatego więc warto zaangażować się w wyżej wspomniane wyścigi. Podzielone są one na kilka rodzajów: zwykłe wyścigi, wyścigi z użyciem broni, próby czasowe oraz wyścig na punkty. Ten ostatni polega na zbieraniu flar pojawiających się na planszy, a pierwszy kto zdobędzie 50 punktów wygrywa. Flary pojawiają się w ściśle określonej kolejności lub losowo, w zależności od wybranego przez nas wyścigu. A, podobno w grze też jest dostępny tryb rozgrywki wieloosobowej. Wyścigi oraz kooperacja. Standardowo tego nawet nie ruszałem.
Jeśli chodzi o ekwipunek, to jest w czym przebierać. W raz z postępem dostajemy dostęp do rewolweru, kilku rodzajów karabinów, kuszy, snajperki czy wyrzutni rakiet. W praktyce sprowadza się to do tego, że używamy trzech broni plus ewentualnie granatów. Bronie mają również kilka rodzajów amunicji do wyboru, co znacznie wpływa na polepszenie ich używalności. W takim stopniu, że ostatnią misję w grze przeszedłem używając głównie podstawowego rewolweru z lekko ulepszonymi pociskami – dobra broń na pajaców biegnących na Ciebie oraz tych oddalonych, z racji możliwości korzystania z lunety trzymanej w drugiej dłoni. Standardowo nie mogło zabraknąć BFG, tym razem jako amunicja do ostatniego karabinu jaki możemy odblokować. Niestety, ani razu nie miałem okazji spróbować jej użyć, nie było takiej potrzeby. Może na wyższym poziomie niż normalny się przydaje. Co do pojazdów, łącznie mamy do dyspozycji cztery: quad, buggy, pickup oraz muscle car. Każdy z nich możemy przerobić, pakując do środka lepszy dopalacz, montując opony z kolcami i opancerzenie czy malując nadwozie. Wraz z postępem kampanii dostajemy również nowe bronie do naszych maszyn, to jest minigun, następnie rakietnice oraz działo pulsacyjne. Bajery przydatne do odpędzania bandytów szalejących w swoich furach na bezdrożach. W grze istnieje również system tworzenia przedmiotów z różnorakiego badziewia dostępnego na tym wygwizdowie. Można klecić granaty, automatyczne wytrychy czy inne wybuchowe samochodziki na pilot.
Jak na razie wychodzi nam zwyczajna, porządna gierka i nic więcej. Co więc z grafiką oraz udźwiękowieniem? W wersji na PS3 tekstury doczytują się nam bezpośrednio przed oczami, co kłuje w nie niemiłosiernie. Antyaliasing praktycznie nie istnieje, a jakość niektórych tekstur pozostawia nam wiele do życzenia. Optymalizacja jednak robi robotę i w grze bardzo rzadko zdarzają się chrupnięcia w liczbie klatek, zapewne kosztem właśnie tych ciągle doczytujących się tekstur. Bardzo fajnie wprowadzono patent ze zmianami w kolorystyce, otóż przechodząc z jednego fragmentu lokacji do drugiego barwy mogą się diametralnie przemieniać. Warto również wspomnieć o pięknie zrobionych rozbryzgach krwi czy szlamu mutantów chlapiących nam nierzadko na cały ekran. Co do ścieżki dźwiękowej – gdzieś tam sobie jest, osobiście nic nie zapadło mi w pamięć. Przez pewien czas nawet nie byłem pewny czy ona istnieje, bo zdarzają się momenty w których nic nam w tle nie przygrywa.
Cóż, gra nie jest bez wad, ale czy kiedykolwiek taka się ukazała? Rozgrywki mamy na około dziesięć godzin, wiadomo, ukończenie jej na 100% zajmie trochę więcej czasu. Pomimo lekkiej monotonii w misjach gracz nie czuje się jednak znużony, a zastanawia się cóż to za zadanie dostanie jako następne. Czy może w końcu wypierdoli zabitego dechami miasta? Czy może złe władze dojadą go, gdy porusza się po bezdrożach? Jest coś takiego co nas przyciąga w tej fabule, nawet jeśli nie jest ona zbyt skomplikowana. Po zaliczeniu jej, nawet można poczuć spory niedosyt. Kiedy grać? Najlepiej, gdy ma się ochotę na uproszczonego Fallouta, nastawionego bardziej na pizganie głów oraz szarżowanie po piaszczystych terenach.
PS: Zapomniałbym o jednym bardzo fajnym patencie w grze. Otóż nasza postać ma wbudowany w siebie defibrylator, który pozwala nam zginąć podczas walki i odrodzić się bijąc wszystkich dookoła prądem. Można użyć ponownie, gdy się znów załaduje.