26 Wrz 2017

Zapaśnik
  • Publicystyka

Znów to zrobiłem. Jutro rano będę miał pewnie wyrzuty sumienia, ale to było silniejsze ode mnie. Co sprawia, że nie mogę się powstrzymać przed popełnieniem nierozważnego czynu, chociaż mam świadomość konsekwencji, które on za sobą niesie? Zawsze potrafię to sobie jakoś usprawiedliwić: „Należy Ci się to Mati jak psu zupa, świetnie się dziś spisałeś” albo „To tylko parę złotych, a taka okazja może się nie powtórzyć”. Efekt jest taki, że posiadam więcej gier niż jestem w stanie ukończyć przed 31 grudnia tego roku, a wciąż kupuję kolejne.

Pierwszego XBOXa kupiłem jakieś trzy, a może cztery lata temu, w komplecie z szesnastoma grami. Do dnia dzisiejszego ukończyłem trzy z nich. Jeszcze wcześniej dokonałem zakupu Wii, przez co znacząco zaniedbałem poczciwe PS2, które to przez lata było dla mnie podstawowym dostawcą rozrywki. Na czarnuli grałem bardzo namiętnie, chociaż moją jedyną oryginalną płytą był Swap Magic 3.8. Teraz staram się trochę wybielić i kupuję ciągle jakieś przedziwne szpile wydane na drugiego plejaka, chociaż nadal na ramieniu siedzi mi papuga i chętnie wyposażyłbym się w hak zakładany na dłoń, by zgrabnie sięgać piwo. Oprócz tak zwanych „klasyków” wyszukuję kompulsywnie ciekawe tytuły na PS3 i X360, ponieważ w obie konsole zaopatrzyłem się bardzo późno i nazbierało się trochę rzeczy do ogrania. Przez te „polowania” także zaliczam spory obsuw.

Jeżeli gram w jakąś serię, to w miarę możliwości staram się robić to po kolei (od pierwszej części). W ten sposób od kilku lat nie pograłem sobie w Lost Planet 3. Zastanawiam się także kiedy zabiorę się za wszystkie odsłony Halo, biorąc pod uwagę klątwę XBOXa. Trochę wstyd, że nie skończyłem jeszcze MGS4, którym podniecałem się jak pedofil w parku, gdy pisano o nim w prasie branżowej te parę lat temu. Sprawa trochę się komplikuje, bo przerwałem grę na zaawansowanym etapie i szczerze mówiąc nie bardzo pamiętam co się działo na początku, przez co trudno do niej wrócić. Wpływ na taki stan rzeczy może mieć fakt, że wspomagałem się w trakcie rozgrywki napojem energetycznym w postaci butelki Bushmillsa. W taki o to sposób moja „kupka wstydu” nie maleje, a raczej wciąż się powiększa.

Rozsądny człowiek uznałby pewnie, że znajduje się w komfortowej sytuacji i spokojnie ogrywał kolejne pozycje ze swojej półki. Mnie widocznie rozsądku brakuje ale wciąż nie jest ze mną jeszcze tak najgorzej. Bo co powiedzieć o Steamowych kolekcjonerach, którzy na swoich kontach posiadają więcej gier niż Abraham miał dzieciaków? Pocieszam się tym, że przy odpowiednich okolicznościach, mam chociaż cień szansy ukończyć wszystkie posiadane tytuły. W przypadku najgorliwszych wyznawców platformy Valve wydaje się to prawie niewykonalne. Sam już nie wiem czy za taką sytuację odpowiadają przystępne ceny, w jakich możemy dziś wyrwać bardzo przyzwoite produkcję, czy raczej dziwny rodzaj łakomstwa. Zdaję się, że po części obie te rzeczy. Dzięki różnym promocjom mamy łatwą możliwość zaspokajania sztucznej potrzeby posiadania dobra, którego prawdopodobnie nigdy nie skonsumujemy. Podejrzewam, że kupowanie gier „na zapas” nie przychodziłoby mi tak łatwo, gdybym był zmuszony płacić za nie tyle, ile wydawca życzył sobie zaraz po premierze. Za dwie paki wyniosę przecież ze sklepu cały plecak bardzo dobrych szpil, których ktoś postanowił się pozbyć (o czym pisałem ostatnim razem).

Tu powiem zgrany banał: wszystkiemu winna jest praca. Gdy nie generowałem pewnej nadwyżki zasobów finansowych (tzn. będąc dzieckiem), nie byłem w stanie kupować sobie tylu gier. Sytuacja miała też swoje plusy, gdyż nie brakowało wtedy czasu by masterować wszelkiej maści produkcje wedle własnego uznania. Dziś niestety muszę sprawnie gospodarować czasem wolnym, którego zawsze jest mniej niż bym tego chciał. Pomogło mi to szybko wyleczyć się z manii zbierania aczików, trofików i innych bezużytecznych pierdół, które nie wpływają na nic poza długością e-penisa, ale zabierają mnóstwo cennego czasu.

Podsumowując całość tematu w kilku słowach - im lepiej tym gorzej. Żeby mi ktoś dupę miodem smarował to i tak będę narzekać, tak jak przystało na prawdziwego mieszkańca Polski. A tak na poważnie, to chyba lepiej mieć więcej ciekawych gierek w swojej kolekcji, nawet jeżeli z niektórymi nie spędzimy wiele czasu, niż w ogóle nie mieć w co grać.

- Oskier